Trochę czasu upłynęło, zanim doceniłam wszystko to, czego się nauczyłam w tej podróży oraz ilu ludzi tak naprawdę mi w tym towarzyszyło – od coacha po znajomych z crossfitu, od „chłopaków z busa”, czyli innych znajomych kolarzy po obcych biorących udział w przejażdżkach mojej lokalnej grupy, którzy opowiadali o swojej pracy, rodzinie i własnych wyzwaniach. No i przede wszystkim mój tata. Moja rodzina jest większa, niż się spodziewałam.
Liv: Co byś powiedziała osobie, która też przechodzi trudne chwile i czuje się w tym osamotniona?
Sarah: Po pierwsze powiedziałabym, że nie jest sama. Nie zliczę, ile razy leżałam godzinami w łóżku, zastanawiając się, czy jest tak naprawdę ktoś, kto by zrozumiał, przez co przechodzę. Ile razy próbowałam się pozbierać, a i tak kończyłam na podłodze w sypialni, nie mając siły, by się podnieść. Ile razy wszystko wydawało się zbyt trudne, a mnie przytłaczała samotność. Nie jesteś sam. Skontaktuj się z kimś, komu ufasz, kto będzie mógł sprawdzić parę razy dziennie, czy wszystko u ciebie w porządku. Może to być osoba gdziekolwiek na świecie. Czasem zwykła wiadomość czy telefon mogą cię wesprzeć, kiedy najmniej się tego spodziewasz. Zacznij od najdrobniejszych rzeczy. Pościel łóżko, ubierz się, zjedz śniadanie. Zbyt wiele? Wyjdź na zewnątrz, obróć twarz w stronę słońca. Wskocz pod prysznic. Pobaw się temperaturą. Powoli. Drobne cele stają się monumentalnymi osiągnięciami, a za każdym razem kiedy jeden z nich odhaczasz na liście, zaczynasz czuć, że robisz postępy. Musisz wyzdrowieć emocjonalnie. Przechodzenie przez ten proces może zająć więcej czasu, niż myślisz, ale uwierz mi, możesz wyzdrowieć, jeśli zadbasz o środowisko, w którym będziesz dochodzić do siebie. Zrozum, co jest twoim największym lękiem, zrozum, dlaczego sądzisz, że ten lęk jest prawdziwy i powoli zacznij stawiać mu czoła. Moim lękiem była samotność. Po miesiącach pracy nad drobnymi celami zmierzyłam się z tym lękiem. Wyszłam sama na rower i... Przytłoczyło mnie to, ile nowych przyjaznych twarzy pojawiło się obok mnie. Na początku bałam się zapytać, ale potem jakoś samo wyszło: „Jak się masz?”. Z jakiegoś powodu tego konkretnego dnia to pytanie tyle znaczyło dla osób, które na nie odpowiedzieli. Nawiązywały się rozmowy, kiedy pytałam o ich przygodę z kolarstwem. Na koniec tej przejażdżki byłam zdumiona, jak tylu obcych ludzi potrafi sprawić, bym poczuła, że na tym świecie jest i miejsce dla mnie. Potem stanęłam sama w mieszkaniu i na głos powtarzałam „nie jesteś sama”.
Liv: Jak wygląda twoja przyszłość?
Sarah: Jest pełna nadziei. Nadal zmagam się z depresją, ale teraz wiem, że nie jestem sama. Widzę, jak izolacja pogarsza sytuację. Coraz lepiej radzę sobie z proszeniem o pomoc. Szukam też sposobów, by pomóc innym. Robię doktorat z psychologii sportowej i chcę, by ta perspektywa stała się częścią mojej praktyki trenerskiej. Bardzo się cieszę, że mogę być częścią zespołu Liv Racing Team. Zdaję sobie sprawę, że w zespole mam za zadanie dać z siebie wszystko, ale również wspierać tych, którzy tego wsparcia potrzebują, zwyciężać, kiedy jest na to moja kolej oraz inspirować innych, by wsiedli na rower i robili to samo.