Skip to main content

Jak zacząć ścigać się na rowerze?

Nigdy nie jest na to za późno!

Moja historia z wyścigami rowerowymi zaczęła się niespodziewanie. W wieku 35 lat dokładnie dwa miesiące temu i jest hołdem dla mojego teścia, który całe życie namawiał mnie na to, abym spróbowała swoich sił w rywalizacji na dwóch kółkach. Zawsze odpowiadałam, że to nie jest dla mnie. Rower kocham miłością ogromną, spędzam na nim mnóstwo czasu (zarówno na mtb, jak i na szosie), ale ściganie się wydawało mi się czymś zupełnie obcym. Stresującym i pozbawionym radości. Każda propozycja startu w zawodach spotykała się z moją odmową. Jednak życie ma swoje sposoby, aby nas zaskakiwać i sprawdza się powiedzenie “nigdy nie mów nigdy”.

wyścig mtb

Jak przełamać obawy przed startem w zawodach sportowych/rowerowych?

Od zawsze twierdziłam, że starty w wyścigach to nie moja bajka. Choć podobno mam całkiem dobre umiejętności techniczne, spędziłam wiele lat na rowerze MTB i mieszkam w górach, brakuje mi obycia startowego. Przez lata przyzwyczaiłam się do komfortu przejażdżek po górach, gdzie mogłam zatrzymać się na podziwianie widoków czy zjeść naleśniki w spokoju. Ściganie się oznaczało coś zupełnie innego – brak przerw, intensywne zjazdy, bo przecież trzeba dokręcać I nie warto tracić na nich czasu, presję czasową i walkę z innymi zawodnikami. Na dodatek mam klaustrofobię, więc tłumy zawodników na starcie były dla mnie dodatkowym stresem. Decyzja o wzięciu udziału w pierwszym wyścigu była przełamaniem moich wewnętrznych barier.

Pierwszy wyścig rowerowy

W sumie skłamałabym, gdybym powiedziała, że 19 maja tego roku wystartowałam po raz pierwszy. Swój debiut miałam kilka lat temu, na małych, lokalnych zawodach organizowanych przez teścia. Czy coś pamiętam? Tak, ogromny stres i ból brzucha. Dlatego nie dałam się już nigdy namówić. Aż do maja.

To miał być hołd dla mojego teścia, który całe życie namawiał mnie na ściganie. Teść uległ poważnemu wypadkowi kilka miesięcy temu, a to zmusiło mnie do refleksji nad jego pasją i nad tym, dlaczego tak bardzo pragnął, żebym spróbowała swoich sił. Zbliżał się wyścig, na który miał już wykupiony start i numer startowy. To seria wyścigów na południu Polski, w których od lat brał udział i od lat stawał na podium. W hołdzie dla niego postanowiłam przełamać swoje bariery i spróbować. Pojechałam za niego, z jego numerem startowym wyścig w Tarnowskich Górach, w kategorii M65. Podium dla Taty, a gdybym startowała w kategorii kobiet, to open byłabym... trzecia! I na tym miało się skończyć.

A jednak, mimo wszystkich obaw i galaretki w żołądku, tydzień temu stanęłam na starcie wymagającej górskiej trasy w Jeleśni. Trasa liczyła 60 km z prawie 2400 m przewyższenia po trudnym terenie Beskidu Żywieckiego. Czy chciałam zrezygnować? Oczywiście. Przynajmniej 38 razy. Ale chciałam też dojechać do mety. I dojechałam. Trzecia w swojej kategorii. Może dla Elity czy profesjonalnych zawodników taki wyścig to nic, łatwizna. Dla mnie było to trudne. Dla wielu, nawet tych regularnie jeżdżących, ale nie tak często w górach, taki wyścig jest poza zasięgiem. Punkt widzenia zawsze zależy od punktu siedzenia.

Próbowanie nowych rzeczy

Mój start w Jeleśni był hołdem dla teścia, ale również ważnym krokiem w mojej osobistej drodze. Pokazał mi, że potrafię, nawet jeśli nie wierzę w swoje możliwości. Może dla niektórych będzie to inspiracja, by wsiąść na rower górski albo inny typ roweru, spróbować czegoś nowego i odkryć, że życie na dwóch kołach może być pełne niespodzianek i radości. Niech każda z nas, bez względu na to, czy jest amatorką, czy profesjonalistką, znajdzie swoją własną drogę do szczęścia i satysfakcji. Na rowerze czy w każdej innej dziedzinie życia. No bo co się może stać? Najwyżej nie dojedziemy do mety albo utwierdzimy się w przekonaniu, że to rzeczywiście nie dla nas. Ale może zaczniemy mieć z tego frajdę?

W wyścigi rowerowe da się wkręcić

Choć nadal boję się wyścigów, za kilka dni stanę na starcie równie wymagającej górskiej trasie, to odczuwam też pewną radość. Mam zamiar się tym bawić, cieszyć się chwilą i każdym kilometrem trasy. Bo życie to właśnie próbowanie nowych rzeczy, pokonywanie własnych barier i czerpanie radości z tego, co nas otacza. Nawet jeśli to oznacza ściganie  na rowerze, kiedy całe życie mówiło się, że to nie dla mnie. W końcu życie jest za krótkie, by nie próbować nowych rzeczy. Przełamywanie własnych ograniczeń daje niesamowite uczucie satysfakcji.

Jak zacząć się ścigać na rowerze? Kilka praktycznych wskazówek

Zacznij od krótszych tras: Wybieraj trasy, które są krótsze i mniej wymagające, aby stopniowo przyzwyczajać się do tempa wyścigowego. Tym bardziej, jeśli nie masz obycia z długimi godzinami spędzonymi w siodle.

Trenuj regularnie: Regularny trening jest kluczem do poprawy kondycji i techniki jazdy. Staraj się jeździć w różnym terenie, aby zyskać pewność siebie na różnych nawierzchniach. Nie musisz mieć profesjonalnego planu od trenera. Jak to mówią, żeby jeździć, trzeba jeździć.

Znajdź grupę treningową: Dołącz do lokalnej grupy rowerowej lub klubu, gdzie możesz trenować z innymi i poprawiać technikę To świetny sposób na zdobycie cennych wskazówek i motywacji. Możesz też po prostu znaleźć bardziej doświadczonego i mocniejszego kompana i jeździć z nim. Z własnego doświadczenia wiem, że dużo to daje.

Poznaj trasę wyścigu: Jeśli to możliwe, zapoznaj się z trasą przed wyścigiem. Objechanie trasy pozwoli ci lepiej rozplanować siły i zyskać pewność na zjazdach i podjazdach.

Zadbaj o sprzęt: Upewnij się, że twój rower jest w dobrym stanie technicznym. Regularnie sprawdzaj hamulce, opony i napęd, aby uniknąć nieprzyjemnych niespodzianek na trasie. Ale i one czasem się zdarzają. Trudno.

Zadbaj o siebie: Pamiętaj o odpowiednim nawodnieniu i odżywianiu przed, w trakcie i po wyścigu. Odpoczynek przed startem jest równie ważny jak trening.

Mierz siły na zamiary: Nie próbuj od razu osiągać maksymalnych wyników. Skup się na małych celach i stopniowo podnoś poprzeczkę.

Ciesz się jazdą: Pamiętaj, że najważniejsze jest, aby czerpać radość z jazdy na rowerze. Niezależnie od wyniku, każda trasa to nowe doświadczenie i kolejny krok do przodu.