Skip to main content

Przed zakupem sprawdź, czy sklep znajduje się na liście autoryzowanych dealerów.  Dowiedz się więcej

Co zabrać na wyprawę bikepackingową lub rowerową objazdówkę

według Juliet Korver, entuzjastki bikepackingu

Moja pierwsza większa wyprawa bikepackingowa była decyzją „last-minute”. Postanowiłam zrezygnować z udziału w gran fondo (dosłownie: zawodów polegających na pokonaniu długiego dystansu rowerem szosowym). A pieniądze, które miałam zainwestować w udział postanowiłam zainwestować w siebie. Kupiłam dwie torby rowerowe, zarezerwowałam kilka tanich noclegów w motelach, bilety na przeprawę promową, znalazłam towarzysza w podróży, wzięliśmy wolne na 2 noce, 48 godzin i 300 km później, poczuliśmy prawdziwy zew przygody.

Przed wyprawą udało mi się zaliczyć maksymalnie kilka noclegów z plecakiem celem sprawdzenia lokalizacji, ale właśnie cały sęk wyprawy polega na tym, aby nie podążać utartym i sprawdzonym wcześniej szlakiem. Minęło pięć sezonów mojego bikepackingowego uzależnienia i wciąż to uwielbiam.

Z wyprawy na wyprawę dopracowywałam moją listę wyposażenia, sprawdzając zawsze po powrocie, czy aby na pewno wszystkie rzeczy mi się przydały. Robiąc listę potrzebnych akcesoriów zawsze robię miejsce na kategorię typu „żałuję, że akurat nie mam tego przy sobie” oraz zawsze staram się spakować rzeczy o podwójnym przeznaczeniu – redukuję w ten sposób ilość ekwipunku. Zawartość mojej torby na weekend i tej na 10 dni jest praktycznie ta sama. Za wyjątkiem jedzenia.

Ubranie

Opanowanie sztuki pakowania ubrań na wyprawę bikepackingową stanowi nie lada wyzwanie. Przede wszystkim musimy wziąć pod uwagę porę roku, lokalizację oraz ekonomię – musimy spakować tylko tyle, ile faktycznie będziemy potrzebować, a nie ile byśmy chcieli. Pochodzę z Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie i oto, co pakuję na wyprawę po moich terenach:

  • legginsy z wełny merynosa (do spania oraz pod namiot)
  • base layer z długim rękawem z wełny merynosa (do spania, pod namiot i jako dodatkowa warstwa, jeśli jest zimno)
  • podkoszulek z wełny merynosa (do spania, pod namiot i jako dodatkowa warstwa)
  • grube merynosowe skarpety (do spania: gwarantują ciepło i izolację termiczną)
  • bielizna x ilość dni (do spania, pod namiot, do pływania)
  • rękawki i nakolanniki z merynosa (opcjonalnie – w zależności od pogody)
  • kompaktowa kurtka puchowa (do spania, pod namiot i do jazdy – jeśli jest faktycznie zimno)
  • kompaktowa i oddychająca kurtka przeciwdeszczowa (do spania, jeśli jest zimno, pod namiot i do jazdy w zimnych i mokrych warunkach)
  • kompaktowe spodnie przeciwdeszczowe (opcjonalne w zależności od pogody / pory roku )
  • kaszmirowa czapka (do spania, pod namiot i na co dzień – jest tak miękka, uwielbiam!)
  • mokasyny z wielbłądziej skóry z cienką podeszwą (pod namiot)
  • Rękawiczki z długimi palcami (do spania i do jazdy w mokrych / zimnych warunkach)
  • dodatkowa para spodenek z wkładką (na wypady powyżej 4 dni)
  • dodatkowa para skarpet rowerowych z merynosa (nie polecam jazdy w mokrych skarpetkach)

Co zwykle zakładam na rower:

  • koszulkę z wełny merynosa
  • spodenki z wkładką (zwykle wybieram model bez szelek lub taki, który mogę łatwo zdjąć bez rozbierania się „do rosołu” i ryzyka wychłodzenia rozgrzanego jazdą ciała)
  • biustonosz z wełny merynosa (lub dwa, jeśli planuję pływanie)
  • merynosowe skarpety
  • krótkie rękawiczki
  • czapeczkę kolarską
  • kamizelkę (lekką, wiatroszczelną i nieprzemakalną)
  • parę okularów z fotochromem (jeden typ soczewek załatwia temat)
  • kask
  • wygodne buty do noszenia poza trasą (zwróć uwagę, czy nadają się też do prowadzenia roweru pod górę lub ewentualnego spaceru z rowerem pod pachą w przypadku nieprzejezdnego segmentu?)
  • pulsometr (tak, uwielbiam dane)
  • bandanę (szczególnie przy jeździe w oparach kurzu lub gdy doskwiera upał)

Jeśli dobrnąłeś/dobrnęłaś do końca listy, to pewnie zadajesz sobie pytanie... Co?! Jedna para spodenek na 4 dni, serio ?! ohyda... Tutaj mała podpowiedź – polecam korzystać z absolutnie każdej okazji, by się odświeżyć. W ten sposób unikniesz stosu „brudnych gaci” piętrzącego się w torbie. Czasami dobrym sposobem jest wypranie samej wkładki i wystawienie jej do słońca, by wyschła. Ale to już indywidualna kwestia, nie ma tu idealnego wyjścia. Weź więcej par, jeśli świeżość ma dla ciebie kluczowe znaczenie podczas wyprawy!

 Cenna wskazówka: Ciuchy do jazdy na następny dzień umieszczam na noc w śpiworze, tak by rano nie były zimne.

Sprzęt

Zawsze czuję ukłucie zazdrości na widok przyjaciół z większymi rowerami. Tak naprawdę zazdroszcząc im możliwości spakowania absolutnie wszystkiego, co chcą. Niestety mały rower oznacza małą ramę czyli mniej miejsca na swoje rzeczy. Więc kiedy zaczęłam kupować bikepackingowy sprzęt, rzeczy pozwalające zaoszczędzić miejsce były na szczycie mojej listy. Pierwszą rzeczą jaką kupiłam była kołdra do spania, którą wybrałam zamiast zasuwanego na zamek śpiwora. Postawiłam również na tarp zamiast namiotu z prawdziwego zdarzenia ze względu na bardziej kompaktowe wymiary. Zeszłego sezonu kupiłam norkę (jednoosobowy, kompaktowy namiot turystyczny) i od tamtej pory towarzyszy mi na każdej wyprawie. Po prostu zacznij z tym, co masz pod ręką lub możesz zdobyć w łatwy sposób (np. pożyczyć). Wypróbuj różne opcje, sprawdź, co ci najbardziej pasuje. A następnie zrób listę potrzebnego sprzętu i zacznij powoli się „uzbrajać”. Poniżej mój niezbędnik:

  • mata do namiotu (ja używam firmy Tyvek, ale z powodzeniem może to być, np. stara zasłona prysznicowa, docięta na odpowiedni rozmiar)
  • tarp, śledzie (do namiotu), lina, namiot lub norka
  • kołdra turystyczna (lub śpiwór)
  • dodatkowa wyściółka do śpiwora (używam jej w chłodniejsze noce)
  • materac do namiotu
  • dmuchana poduszka (jeden z moich nadprogramowych akcesoriów)
  • kuchenka turystyczna (razem z palnikiem, paliwem, miską, kubkiem i krzemieniem – aczkolwiek nie zawsze mam w planie gotowanie, zwłaszcza gdy brakuje mi miejsca w torbach)
  • lampa czołowa
  • łyżko-widelec
  • duży nóż (do przygotowywania jedzenia, cięcia drewna lub do obrony własnej)
  • szczelna torba na jedzenie (najlepiej pochłaniająca zapach – nie chcemy być kolacją dla niedźwiedzi)
  • ewentualnie można też spróbować posłużyć się linką spadochronową (długość ok. 9 metrów powinna wystarczyć, by umieścić jedzenie poza zasięgiem zwierząt / w dodatku to bardzo praktyczne wyposażenie)
  • filtr do wody
  • dzwonek na niedźwiedzie (odstraszacz)
  • wodoodporny zestaw baterii zewnętrznych umożliwiający wielokrotne ładowanie wielu urządzeń na raz (aplikacji takich jak Garmin, InReach i telefonu)

Cenna wskazówka: Upewnij się, że maszt namiotu mieści się w torbie lub może być zamontowany na górnej rurze ramy.

Niezbędniki pierwszej pomocy

To rzeczy z kategorii wyposażenia obowiązkowego, ale którego mamy nadzieję nie użyć:

  • gaz na niedźwiedzie
  • klakson na dzikie zwierzęta
  • gwizdek
  • duży multitool i niezbędnik do naprawy przebitej dętki
  • czarna taśma naprawcza
  • aplikacja Garmin InReach
  • 1000 awaryjnych kalorii
  • wielofunkcyjne paski ściągające
  • apteczka pierwszej pomocy
    • chusteczki odświeżające z jodyną
    • mydło antybakteryjne
    • pęseta
    • różne rodzaje plastrów opatrunkowych z naciskiem na wodoodporność, elastyczność i przyczepność nawet na spoconej, wilgotnej skórze)
    • klej typu superglue
    • jałowe opatrunki i gaza
    • opatrunek uciskowy
    • temblak
    • duże i mocne agrafki
    • maść z antybiotykiem np. Tribiotic
    • leki przeciwzapalne (Ibuprofen), przeciwhistaminowe (Alertec, Zyrtec), tabletki na biegunkę i zgagę (Stoperan, Rennie)

Cenna wskazówka: Wiedza na temat tego, jak korzystać z wyżej wymienionego wyposażenia jest tak samo ważna jak sam fakt spakowania go na wyprawę!

Osobisty niezbędnik

Jest kilka rzeczy, które zawsze zabieram ze sobą, mimo że nie służą ani do zapewnienia bezpieczeństwa ani utrzymania odpowiedniej temperatury:

  • jak naszyjnik, który otrzymałam od mojego serdecznego przyjaciela, który przypomina, że moje ziemie zostały zagrabione komuś innemu.
  • ClimbCandy™, moja autorska nazwa na mój ulubiony przysmak, którym wynagradzam sobie trudny podjazd.
  • Mały notatnik i długopis na złote myśli.

Cześć, jestem Juliet

Jeżdżę od 2013 roku. Najpierw startowałam w zawodach triathlonowych, następnie w czasowych / szosowych i kryteriach, potem złapałam bakcyla na CX (przełaj), by w końcu odkryć Gravel i Bikepacking. Mieszkam w Vancouver, w Kolumbii Brytyjskiej, gdzie bliskość przyrody sprzyja wyprawom w nieznane. Tu wszystkie drogi prowadzą w wysokie góry, dzikie lasy, a jeśli chcemy popłynąć na wyspy wystarczy skorzystać z przeprawy promowej. Tu znalazłam spokój, wolność i umiejętność słuchania głosu swego serca. Obserwuj mnie na Instagramie @juliet_loves_romeo