

Przed zakupem sprawdź, czy sklep znajduje się na liście autoryzowanych dealerów. Dowiedz się więcej
Moja pierwsza większa wyprawa bikepackingowa była decyzją „last-minute”. Postanowiłam zrezygnować z udziału w gran fondo (dosłownie: zawodów polegających na pokonaniu długiego dystansu rowerem szosowym). A pieniądze, które miałam zainwestować w udział postanowiłam zainwestować w siebie. Kupiłam dwie torby rowerowe, zarezerwowałam kilka tanich noclegów w motelach, bilety na przeprawę promową, znalazłam towarzysza w podróży, wzięliśmy wolne na 2 noce, 48 godzin i 300 km później, poczuliśmy prawdziwy zew przygody.
Przed wyprawą udało mi się zaliczyć maksymalnie kilka noclegów z plecakiem celem sprawdzenia lokalizacji, ale właśnie cały sęk wyprawy polega na tym, aby nie podążać utartym i sprawdzonym wcześniej szlakiem. Minęło pięć sezonów mojego bikepackingowego uzależnienia i wciąż to uwielbiam.
Z wyprawy na wyprawę dopracowywałam moją listę wyposażenia, sprawdzając zawsze po powrocie, czy aby na pewno wszystkie rzeczy mi się przydały. Robiąc listę potrzebnych akcesoriów zawsze robię miejsce na kategorię typu „żałuję, że akurat nie mam tego przy sobie” oraz zawsze staram się spakować rzeczy o podwójnym przeznaczeniu – redukuję w ten sposób ilość ekwipunku. Zawartość mojej torby na weekend i tej na 10 dni jest praktycznie ta sama. Za wyjątkiem jedzenia.
Opanowanie sztuki pakowania ubrań na wyprawę bikepackingową stanowi nie lada wyzwanie. Przede wszystkim musimy wziąć pod uwagę porę roku, lokalizację oraz ekonomię – musimy spakować tylko tyle, ile faktycznie będziemy potrzebować, a nie ile byśmy chcieli. Pochodzę z Kolumbii Brytyjskiej w Kanadzie i oto, co pakuję na wyprawę po moich terenach:
Co zwykle zakładam na rower:
Jeśli dobrnąłeś/dobrnęłaś do końca listy, to pewnie zadajesz sobie pytanie... Co?! Jedna para spodenek na 4 dni, serio ?! ohyda... Tutaj mała podpowiedź – polecam korzystać z absolutnie każdej okazji, by się odświeżyć. W ten sposób unikniesz stosu „brudnych gaci” piętrzącego się w torbie. Czasami dobrym sposobem jest wypranie samej wkładki i wystawienie jej do słońca, by wyschła. Ale to już indywidualna kwestia, nie ma tu idealnego wyjścia. Weź więcej par, jeśli świeżość ma dla ciebie kluczowe znaczenie podczas wyprawy!
Cenna wskazówka: Ciuchy do jazdy na następny dzień umieszczam na noc w śpiworze, tak by rano nie były zimne.
Zawsze czuję ukłucie zazdrości na widok przyjaciół z większymi rowerami. Tak naprawdę zazdroszcząc im możliwości spakowania absolutnie wszystkiego, co chcą. Niestety mały rower oznacza małą ramę czyli mniej miejsca na swoje rzeczy. Więc kiedy zaczęłam kupować bikepackingowy sprzęt, rzeczy pozwalające zaoszczędzić miejsce były na szczycie mojej listy. Pierwszą rzeczą jaką kupiłam była kołdra do spania, którą wybrałam zamiast zasuwanego na zamek śpiwora. Postawiłam również na tarp zamiast namiotu z prawdziwego zdarzenia ze względu na bardziej kompaktowe wymiary. Zeszłego sezonu kupiłam norkę (jednoosobowy, kompaktowy namiot turystyczny) i od tamtej pory towarzyszy mi na każdej wyprawie. Po prostu zacznij z tym, co masz pod ręką lub możesz zdobyć w łatwy sposób (np. pożyczyć). Wypróbuj różne opcje, sprawdź, co ci najbardziej pasuje. A następnie zrób listę potrzebnego sprzętu i zacznij powoli się „uzbrajać”. Poniżej mój niezbędnik:
Cenna wskazówka: Upewnij się, że maszt namiotu mieści się w torbie lub może być zamontowany na górnej rurze ramy.
To rzeczy z kategorii wyposażenia obowiązkowego, ale którego mamy nadzieję nie użyć:
Cenna wskazówka: Wiedza na temat tego, jak korzystać z wyżej wymienionego wyposażenia jest tak samo ważna jak sam fakt spakowania go na wyprawę!
Jest kilka rzeczy, które zawsze zabieram ze sobą, mimo że nie służą ani do zapewnienia bezpieczeństwa ani utrzymania odpowiedniej temperatury:
Jeżdżę od 2013 roku. Najpierw startowałam w zawodach triathlonowych, następnie w czasowych / szosowych i kryteriach, potem złapałam bakcyla na CX (przełaj), by w końcu odkryć Gravel i Bikepacking. Mieszkam w Vancouver, w Kolumbii Brytyjskiej, gdzie bliskość przyrody sprzyja wyprawom w nieznane. Tu wszystkie drogi prowadzą w wysokie góry, dzikie lasy, a jeśli chcemy popłynąć na wyspy wystarczy skorzystać z przeprawy promowej. Tu znalazłam spokój, wolność i umiejętność słuchania głosu swego serca. Obserwuj mnie na Instagramie @juliet_loves_romeo